Rozpoczynając ją myślałam,że pójdzie mi jak z płatka,ale chyba rzuciłam się na zbyt głęboką wodę i myślałam,że już się w niej utopię na amen.Szczęśliwie jednak,po dwóch tygodniach zarwanych nocek dobrnęłam do końca :).Tym samym ostudziłam swój zapał do większych projektów koralikami haftowanych na jakiś czas i obecnie wracam do makramy :c).
Haftowałam ją na filcu,następnie podszyłam drugą warstwą filcu i skórą naturalną.Pomiędzy te ostatnie dwie warstwy włożyłam blaszkę aluminiową (warstwy widać na ostatnim zdjęciu).W Polsce nie ma takich wkładów,więc szukałam alternatywy.Ta jest wycięta z cienkiej blachy budowlanej,z takiej samej blaszki robione są puszki od piwa .Można ciąć ją nawet nożyczkami.Jest ona jednak zbyt miękka i choć bransoleta zachowuje swój kształt,to jednak włożona na rękę odkształca się i może spaść.Przy takiej ilości użytych koralików jest dosyć ciężka.Samej drobnicy 2mm użyłam tu ok. 30 gramów.Do tej bransolety muszę więc dorobić jeszcze zapięcie i będę dalej szukać grubszej blachy :c)
O dziwo spodobała się mojej Karinie,więc już ją skonfiskowała:c)